Cykl obrazów Nokturny

Moje Nokturny są ciche. Bez muzyki. Bez historii schowanej za ciemnością. Gasnący pejzaż jest pełną chwili i domkniętą opowieścią. Aby je stworzyć, potrzebuję niezakłóconego kontaktu sam na sam. Samotność odnajduję szarą godziną, wychodzę w plener porankami i o zmroku. W ciszy rodzi się wrażliwość.

Niedoświetlenie i noc to siedlisko uczuć epoki romantyzmu. Mrok zapowiadał wszystko, co nieznane, tajemnicze, niepokojąco ukryte. Impresjonizm operował światłem. Również w Nokturnach jego brak i gra nielicznych refleksów oddawały ulotną atmosferę chwili. Muzyka nokturnów dopełniła ich plastyczny wyraz.

Przełomowe pory dnia są niepowtarzalnymi widowiskami. Płyną, mijają ? dlatego nastrajają do pracy impresyjnej, szkicowej. Poranki nadchodzą oczekiwane, otwierają się, przechodzą w pośpiech przedpołudnia. Im wcześniej uchwycone, tym bardziej poza czasem. Zmrok. Zawsze zbyt krótki, niepokojąco zwiastujący koniec dnia. 

Cykl Nokturnów powstaje zmierzchem. Światło wycisza się, krajobraz z minuty na minutę nieodwracalnie zmienia. Moja uwaga wytęża się, wędruje z ledwie widocznego na niewidoczne. Naturalne nocne oświetlenie upraszcza krajobraz. Wydobywa zupełnie inne znaczenia, zaskakująco różne od tego, co przykuwa uwagę w pełnym słońcu.

Zaczynem są szkice intuicyjne. Skupione jedynie na obiekcie, a nie efekcie. Na tym etapie nie widzę, co powstaje, uwalniam się od autokorekty. Oczyszczam proces tworzenia z formalnych zagadnień, liczy się szczery przekaz.